poniedziałek, 30 czerwca 2014

Benefit Cosmetics Róż do policzków Sugarbomb

Róż do policzków to element mojego makijażu, bez którego nie potrafię się obyć. Uwielbiam to rozświetlenie i ocieplenie twarzy, jakie można uzyskać przy pomocy tego specyfiku. Sugarbomb pojawia się w blogosferze od czasu do czasu, jednak ostatecznie skusiłam się na niego po prezentacji Juicy Beige :)


Opakowanie z lusterkiem, w którym umieszczono róż to papierowy kartonik, który zamykamy na magnes. Do opakowania dołączono płaski, lekko drapiący pędzel o szerokości równiej rozmiarowi pudełeczka. Do aplikacji różu używam jednak miękkiego, puchatego, a przy tym dość zbitego pędzla Hakuro H24. Sam róż podczas aplikacji łatwo nabiera się na pędzel, choć delikatnie pyli, pięknie osadza się też na policzkach, pozostając na nich aż do wieczora. Znajdziemy tu cztery kolory - brzoskwinia, delikatna śliwka, róża i mieniący się róż. Efekt na twarzy jest bardzo delikatny, lecz daje natychmiastowy efekt rozświetlenia i ożywienia. Zaletą jest też bardzo, bardzo subtelne iskrzenie na polikach, bez efektu kuli dyskotekowej. Myślę, że dzięki mieszance czterech kolorów, róż będzie odpowiedni zarówno dla bladolicych, jaki dla osób o ciemniejszej karnacji. Co ważne, nie można zrobić sobie nim krzywdy, choć efekt końcowy można stopniować. Róż jest też uniwersalny jeśli chodzi o pory roku. Dostałam go zimą, kiedy to ładnie ocieplał twarz, a teraz latem pięknie podkreśla delikatną opaleniznę. Polecam go serdecznie Waszej uwadze :) Znacie róże Benefit Cosmetics?

Za 12 g różu Segarbomb przyjdzie nam zapłacić w sieci drogerii Sephora 149,00 zł.

poniedziałek, 23 czerwca 2014

Phenomé Peeling enzymatyczny

Peelingu enzymatycznego używam regularnie dwa, czasem trzy razy w tygodniu. Stawiam na taki sposób złuszczania martwego naskórka, ponieważ moja sucha i miejscami naczynkowa skóra kiepsko toleruje peelingi mechaniczne. Więcej na temat rodzajów peelingu TUTAJ. Jakiś czas temu w mojej łazience zagościł Peeling enzymatyczny marki Phenomé. Jak się u mnie sprawdził? Czy jestem zadowolona z działania? Odpowiedzi znajdziecie poniżej.


Producent wskazuje, że ten doskonały preparat oczyszczający do skóry tłustej i mieszanej, opracowany na bazie ekologicznych wód roślinnych oraz naturalnych substancji czynnych, delikatnie i łagodnie usuwa zanieczyszczenia oraz martwe komórki naskórka, bez konieczności tarcia i podrażnień skóry. Odblokowuje i oczyszcza pory, wygładza nierówności oraz niedoskonałości, działa kojąco. Skóra po zabiegu odzyskuje gładkość oraz świeży, wyrównany koloryt. Zostaje pobudzona do regeneracji oraz doskonale przygotowana do dalszych zabiegów pielęgnacyjnych.
Składniki aktywne:
  • wody roślinne: cytrynowa, aloesowa, z zielonej herbaty - dostarczają skórze niezbędnych witamin i minerałów;
  • kwas mlekowy - złuszcza martwe komórki naskórka, odblokowuje pory, wygładza, poprawia strukturę skóry, działa nawilżająco i przeciwstarzeniowo;
  • roślinny kompleks eksfoliujący - wygładza naskórek, odświeża, tonizuje;
  • olejek manuka - działa antybakteryjnie, oczyszczająco; kondycjonuje i zmiękcza naskórek;
  • wyciąg z liści oczaru wirginijskiego - działa wzmacniająco, wykazuje własności antyoksydacyjne;
  • ekstrakt z cedru - działa oczyszczająco;
  • wyciąg z mięty pieprzowej - działa łagodząco, odświeżająco;
  • ekstrakt z kowniatka morskiego - działa oczyszczająco, ujędrniająco i przeciwutleniająco;
  • ekstrakt z wierzbownicy - działa przeciwbakteryjnie, zmniejsza wydzielanie łoju;
  • ekstrakty: ze skórki cytryny i skórki pomarańczy - delikatnie pobudzają i odświeżają;
  • sok aloesowy - nawilża i chroni skórę;
  • ekstrakt z papai - wykazuje właściwości nawilżające, kondycjonujące, antyseptyczne;
  • ekstrakt z zielonej herbaty - nawilża, odżywia, napina i poprawia elastyczność skóry, chroni przed wolnymi rodnikami;
  • ekstrakt z kwiatów rumianku - łagodzi.

Peeling składający się w 98,5% z surowców naturalnych umieszczono w butelce z ciemnego plastiku, o pojemności 200 ml, z wygodną pompką. Sam preparat to dość gęsty, zielono-brązowy żel o cytrusowo-ziołowym zapachu. Peeling w ilości dwóch pompek nakładam na oczyszczoną i osuszoną skórę twarzy, na której pozwalam mu działać maksymalnie przez 10 minut. Moja sucha skóra tyle wytrzymuje, choć pozostawienie go na kilka minut dłużej nie powoduje podrażnień. Już podczas zmywania preparatu z twarzy, za pomocą ciepłej wody, czuję że moja cera jest gładsza i bardziej miękka. Po osuszeniu skóry ręcznikiem można również zauważyć zdecydowane rozjaśnienie lica, wyciszenie ewentualnych, pojedynczych niedoskonałości, które czasem mnie nawiedzają, ale i napięcie skóry, które absolutnie nie oznacza ściągnięcia. Peeling enzymatyczny Phenomé polubiłam za wyborne działanie złuszczające, dużą wydajność (3 miesiące w dwie osoby przy częstotliwości 2-3 razy w tygodniu), łagodność i świetny, naturalny skład, który nie robi krzywdy mojej skórze. Choć produkt skierowany jest do grupy osób posiadających cery tłuste i mieszane to polecam go również sucharkom, bo przecież my również musimy oczyszczać, a tym samym regenerować nasze cery, aby nie były szare. Muszę też wspomnieć, że z dobrodziejstw, jakie daje ten peeling, korzysta również mój Mąż, któremu specyfik mocno przypadł do gustu.
Peeling enzymatyczny Phenomé można nabyć w sklepach stacjonarnych, które znajdują się w Warszawie, Poznaniu i Katowicach oraz w sklepie internetowym KLIK za cenę 135 zł, przy czym jak zawsze apeluję o korzystanie z akcji promocyjnych, o które łatwo zarówno w sklepach stacjonarnych, jak i w sklepie on-line. 
INCI: Citrus Medica Limonum (Lemon) Peel Water**, Aloe Barbadensis Leaf Water**, Camellia Sinensis Leaf Water**, Lactic Acid**, Xanthan Gum**, Arginine**, Glycerin**, Citrus Paradisi (Grapefruit) Fruit Extract**, Hamamelis Virginiana Leaf Extract**, Zea Mays (Corn) Silk Extract**, Cedrus Atlantica Bark Extract**, Mentha Piperita (Peppermint) Extract**, Crithmum Maritimum (Sea Fennel) Extract**, Ananas Sativus (Pineapple Plant) Fruit Extract**, Hibiscus Sabdariffa Flower Extract**, Aqua**, Epilobium Fleischeri Extract*, Carica Papaya Fruit Extract*, Citrus Aurantium Dulcis (Orange) Peel Extract*, Citrus Medica Limonum (Lemon) Peel Extract*, Camellia Sinensis Extract*, Aloe Barbadensis Leaf Juice**, Betaine*, Chondrus Crispus (Carrageenan)**, Panthenol, Parfum**, Chamomilla Recutita (Matricaria) Flower Extract*, Leptospermum Scoparium (Manuka) Oil***, Sucrose Laurate**, Sucrose Dilaurate**, Sucrose Trilaurate**, Sodium Hydroxide**, Sorbitol**, Dehydroacetic Acid, Benzyl Alcohol, Limonene***, Linalool***

czwartek, 19 czerwca 2014

Elancyl Cellu Slim Noc


Ujędrniające mazidła do ciała używam głównie w okresie wiosenno-letnim, z uwagi na stosowanie nieco bardziej skąpego ubioru czy wizyt na plaży :) Jakiś czas temu u Agaty KLIK udało mi się wygrać zestaw kosmetyków Elancyl, w którego skład wchodził olejek przeciw rozstępom i krem do ciała Cellu Slim Noc, o którym dziś nieco szerzej. Jak wypadło moje pierwsze spotkanie z tą marką? Zapraszam.
 

Zgodnie z informacjami na opakowaniu, działanie wyszczuplające zapewnia cząsteczka GP4G, prawdziwe źródło energii komórkowej, która stymuluje nocny metabolizm komórkowy w celu optymalizacji działania połączenia cekropii i kofeiny na mechanizm spalania tłuszczów dla istotnego zmniejszenia widoczności cellulitu. Wyciąg z młodych pędów jabłoni zmniejsza magazynowanie tłuszczów, a wyciąg z pieprzu syczuańskiego ogranicza ponowne pojawianie się nowej pomarańczowej skórki, dla uzyskania długotrwałej skuteczności. Działanie ujędrniające funduje bluszcz, tj. zawarta w nim naturalna substancja czynna, która wzmacnia elastyczność i jędrność skóry. W trakcie wykonywania masażu wspiera fizjologiczny drenaż, wspomagając uwalnianie komórek od nadmiaru wody. Z kolei olej z krokosza barwierskiego i olej z nasion wiesiołka dwuletniego przez noc odżywiają skórę, by była gładka po przebudzeniu.
 

Krem, a właściwie połączenie kremu i żelu, przeznaczonego do stosowania na noc, umieszczono w plastikowym słoiku o pojemności 250 ml. Biało-zielona kolorystyka opakowania bardzo przypadła mi do gustu. Sam kremo-żel pachnie bardzo przyjemnie, czuję tutaj roślinno-kwiatowe delikatne nuty. Zanim przejdę do efektów, jakie odnotowałam podczas stosowania mazidła, muszę wspomnieć, że jest ono piekielnie wydajne. Stosuję preparat od jakiś dwóch miesięcy codziennie wieczorem na uda i pośladki, a dobijam dopiero do połowy opakowania. Otóż nie borykam się z mocno widocznym cellulitem, choć gdzieniegdzie pojawiają się małe, pojedyncze nierówności. Pierwsze co mnie bardzo pozytywnie zaskoczyło, to świetne nawilżenie jakie Elancyl Cellu Slim Noc funduje mojej suchej skórze. Zauważyłam też ostatnio, że posiadane nierówności zniknęły, a nowe nie pojawiają się. Skóra jest przyjemnie ujędrniona, zbita i miękka. Muszę też wspomnieć, że producent załączył do produktu instrukcję masażu, który należy wykonywać podczas wsmarowywania mazidła - zamieszczam ją poniżej. Osobiście zawsze staram się wykonać ten masaż, przyznaję jednak, że czasem go pomijam, bo jestem zbyt zmęczona czy śpiąca. Niemniej jednak jestem niesamowicie zadowolona z działania tego produktu, póki co to mój numer jeden wśród specyfików do walki z cellulitem. Na koniec dodam też, że regularnie dwa, trzy razy w tygodniu oddaję się aktywności fizycznej - zumba, body ball, rower. Staram się również zdrowo odżywiać. Bez tych dwóch czynników działanie produktów antycellulitowych zapewne nie będzie tak widoczne.
Jak jest u Was w tym temacie? Jakie są Wasze ulubione preparaty antycellulitowe?

 


czwartek, 12 czerwca 2014

Woski Yankee Candle i Busy Bee

Moja przygoda z woskami zapachowymi do kominka trwa w najlepsze. Jedna dostawa się kończy, zamawiam następną i tak w kółko :) Strasznie mnie ta zabawa wciągnęła. W każdym bądź razie osobiście zaopatruję się w te akcesoria u miłej pani Marty, która prowadzi sklep homedelight.pl. Dzis chciałam napisać kilka słów o moich ostatnich kominkowych towarzyszach - Yankee Candle i Busy Bee.

Na pierwszy plan, dosłownie i w przenośni, wysuwa się zapach Black Plum Blossom z tegorocznej, letniej kolekcji czyli kwiat czarnej śliwki ze szczyptą białego piżma i wanilii. Aromat bardzo mocno przypadł mi do gustu, bo jest przyjemnie owocowo, ale i dostojnie. Zapach piękny na ciepłe, letnie wieczory! Clean Cotton to z kolei aromat suszonej na słońcu bawełny z zielonymi nutami, aromatem białych kwiatów oraz szczypty cytryny. W tym przypadku jest zdecydowanie świeżo, wietrznie, czysto i rześko. Mnie osobiście zapach nie porwał, choć osobom lubiącym ostre, świeże zapachy na pewno się spodoba. Na koniec słów kilka o Margarita Time, również z aktualnej, letniej kolekcji. Tutaj spotykamy się ze świeżo wyciskaną limonką zmieszaną z klasyczną margaritą. Zapach jest bardzo przyjemny - świeży, ale nie ostry, lekko słodkawy, ciepły, czyli to to lubię.


Z kolei sojowe woski Busy Bee to nowość w moim domu. Obawiałam się o trwałość i intensywność zapachu, jednak moje obawy rozwiało pierwsze odpalenie. Aromat pięknie rozchodzi się po domu, choć zapach jest bardziej subtelny niż w przypadku wosków Yankee Candle. Na pierwszym planie widzicie zapach Rain Water czyli aromat lekkiego deszczu siąpiącego w wiosenny poranek! Faktycznie zapach jest orzeźwiający, ale i kojący. Idealny, by się wspaniale zrelaksować, odpocząć i wyciszyć się. Bardzo, bardzo lubię :) Z kolei Honeydew Melon jest niczym świeżo pokrojony, dojrzały melon miodowy. Pachnie soczyście, subtelnie słodko i bardzo smakowicie. Ten wariant zapachowy przypadł mi do gustu równie mocno, jak jego deszczowy kolega. Mam ochotę na więcej!
No właśnie, jeśli chodzi o zakupy na homedelight.pl to mam dla Was dobrą wiadomość. Mianowicie do 15 czerwca 2014 r. włącznie wszystkie nieprzecenione produkty w sklepie możecie kupić z 30% zniżką, którą uzyskacie wpisując w podsumowaniu zamówienia - w polu kod rabatowy hasła BON30. To co, kto leci na zakupy? :)

wtorek, 10 czerwca 2014

GoArgan+ Truskawka Odmładzający olejek do ciała

Olejki do ciała stosuję od czasu do czasu. Lubię stosować je solo na wilgotne ciało, wzbogacać nimi balsam czy masło do ciała, stosuję je także do kąpieli. Dziś kilka słów o gotowej mieszance oleju arganowego z dodatkiem oleju z pestek moich ulubionych truskawek. Producent NOVA Kosmetyki reklamuje wszystkie produkty GoArgan+ hasłem "orient ze słowiańską nutą". Jak sprawdziła się u mnie taka kombinacja? Zapraszam.


Producent wskazuje, iż w przypadku tego produktu mamy do czynienia z unikalnym połączeniem tłoczonych na zimno olejów: arganowego i z pestek truskawek. Preparat stanowi bogactwo naturalnych składników uszczelniających ochronny, lipidowy płaszcz skóry, dzięki czemu odbudowuje jej strukturę.
Olej arganowy doskonale nadaje się do pielęgnacji skóry podrażnionej, wrażliwej i alergicznej. Wykazuje działanie ujędrniające i wygładzające. Poprawia elastyczność skóry i pozostawia ją wyraźnie odmłodzoną. Dzięki właściwościom antyoksydacyjnym (zwalcza wolne rodniki) działa przeciwstarzeniowo i przeciwzmarszczkowo. Skutecznie odżywia skórę. Doskonale regeneruje skórę podczas codziennej pielęgnacji. Pomaga uporać się z bliznami, wszelkimi podrażnieniami, również powstałymi w wyniku opalania. Chroni skórę przed poparzeniami słonecznymi i niekorzystnym wpływem czynników zewnętrznych.
Olej z pestek truskawek tłoczony na zimno i uzyskiwany dzięki bogactwu polskich upraw, olejek z pestek truskawek jest naturalnym surowcem bogatym w niezbędne nienasycone kwasy tłuszczowe (NNKT). Wśród nich przeważają kwasy: linolenowy (omega-3), linolowy (omega-6) oraz omega-9. Składniki te uszczelniają ochronny, lipidowy płaszcz skóry, dzięki czemu odbudowują jej strukturę. Zapobiega to, objawiającej się swędzeniem i przesuszeniem, utracie wilgoci ze skóry. Olejek truskawkowy jest też bogatym źródłem kwasu elagowego, który przeciwdziała starzeniu się skóry poprzez zapobieganie mutacjom DNA. Działanie przeciwstarzeniowe dodatkowo wzmagane jest przez obecność. W wyniku zastosowania olejku skóra jest odżywiona, miękka i miła w dotyku. Olejek truskawkowy jest źródłem kwasu elagowego, który przeciwdziała starzeniu się skóry poprzez zapobieganie mutacjom DNA. Przy regularnym stosowaniu preparatu skóra zyskuje blask i odmłodzony wygląd.
Na papierowym opakowaniu znajdziemy informacje, iż niewielką ilość oleju należy aplikować na ciało i wmasować do momentu wchłonięcia. Dla lepszego efektu można stosować na wilgotną skórę. W celu wzbogacenia balsamu do ciała połączyć oba produkty w zagłębieniu dłoni, wymieszać i aplikować jak uprzednio. Kilka kropli dodane do kąpieli sprawi, że skóra będzie miękka i nawilżona. W razie potrzeby stosować miejscowo na przesuszone partie skóry. Dla wzmocnienia paznokci i zmiękczenia skórek regularnie wcierać kroplę olejku.
Sam ciemnożółty, lekko gęsty olejek zamknięto w butelce z grubego, matowego szkła. Całość prezentuje się bardzo ciekawie, myślę, że dzięki tej czarnej szacie graficznej. Olej dozujemy za pomocą pompki, która działa bardzo sprawnie, wydobywając z butelki odpowiednią porcję delikatnie pachnącego kosmetyku. Sam zapach jest dość trudny do jednoznacznego określenia, bo czuję tutaj mieszankę owocowych aromatów z lekko świeżą nutą. Stosowałam olejek głównie na wilgotne ciało, zaraz po prysznicu. Zdarzyło mi się również nałożyć go na włosy kilka godzin przed myciem. W przypadku stosowania na ciało zauważyłam poprawę elastyczności skóry i jej wygładzenie. Niestety brakowało mi nieco nawilżenia, w związku z czym stosowałam olejek naprzemiennie z masłem do ciała. Musicie jednak wiedzieć, że moja skóra jest bardzo sucha, zatem myślę, że dla posiadaczy skóry normalnej olejek będzie fundował nawilżenie na odpowiednim poziomie. Jeśli chodzi natomiast o stosowanie na włosy to tutaj odnotowałam piękne nabłyszczenie, wygładzenie i elastyczność, myślę, że to głównie za sprawą olejku arganowego. Mnie osobiście pomysł na orient ze słowiańską nutą bardzo się spodobał, ciekawa jestem wersji Głęboko odżywiającej GoArgan+ Malina.
Za 100 ml Odmładzającego olejku do ciała GoArgan+ Truskawka przyjdzie nam zapłacić w e-sklepie producenta 119,00 zł, przy czym aktualnie trwa promocja, w związku z czym cena olejku to 99,00 zł.
Znacie linię olejków GoArgan+?
 
 
INCI: Argania Spinosa Kernel Oil*, Fragaria Ananassa Seed Oil, Tocopheryl Acetate, Parfum.
*składnik z certyfikatem ekologicznym

niedziela, 8 czerwca 2014

Essie Raspberry

Dziś, jak to przy niedzieli przystało, szybki post lakierowy. Essie Rapsberry, bo o nim mowa, na pierwszy rzut oka wydał mi się podobny do słynnego Watermelon. Jednak przy bliższym porównaniu między tymi dwoma kolorami jest znaczna różnica, choć można powiedzieć, że są z jednej rodziny :) Raspberry jest ciemniejszy od Watermelon o jakieś dwa, trzy tony i lekko wpada w purpurę. Kryje równie dobrze, co jego arbuzowy kolega. Swój egzemplarz nabyłam w sklepie nocanka.pl, ale z tego co się orientuję, to Raspberry jest w stałej ofercie. Lubię czasem zmienić letnie pastele na dłoniach na coś bardziej soczystego i zdecydowanego. Mnie się bardzo podoba, a Wam?
 



czwartek, 5 czerwca 2014

Lush Angels on bare skin

Niedostępna w Polsce marka świeżych kosmetyków naturalnych Lush kusiła mnie swym bogatym asortymentem od dawna. Szczególnie ciekawa byłam słynnych czyścików. Jak tylko nadarzyła się okazja, nie zastanawiałam się ani chwili. Patrycja z Kosmetycznej Wyspy spełniła moje małe, kosmetyczne pragnienie - zaopatrzyła mnie w Angels on bare skin. Kto ciekawy mojej opinii? Zapraszam dalej.


Zgodnie z informacją na stronie www producenta ten niezwykle delikatny środek czyszczący jest wykonany w 100% z naturalnych składników. Zainspirowany średniowieczną recepturą skład z dodatkiem kwiatów lawendy, kaolinu, który ma za zadanie wchłonąć tłuszcz i brud, pozostawiając skórę czystą i odżywiona. Olejki lawendowy i różany uspokajają skórę. Podczas  mieszania czyścika z wodą w celu uzyskania pasty, zmielone migdały tworzą mleko migdałowe, które pomaga tonizować i rozjaśnić skórę. Produkt może być używany do mycia ciała i twarzy.


Czyścik w opakowaniu ma dość ciekawą postać, bo nie jest ani suchy ani mokry. Myślę, że ta wilgoć utrzymuje się za sprawą zmielonych migdałów. W każdym bądź razie wydobywam z opakowania każdego ranka kawałek czyścika wielkości dużego orzecha laskowego, umieszczam go w zagłębieniu dłoni, po to aby mieszając mokrymi palcami drugiej dłoni uzyskać pastę. Całość pachnie dość intensywnie, trochę ziemiście, trochę lawendowo, mnie w każdym bądź razie bardzo się podoba. Tak przygotowaną pastą masuję całą twarz, z wyłączeniem okolic oczu, pozostawiam ją na około minutę, by na koniec zmyć całość letnią wodą. Czyścik świetnie wpływa na moją suchą cerę, która od paru miesięcy delikatnie buntuje się na czole, co oznacza lekkie przetłuszczanie i niewielkie wypryski. W każdym bądź razie moja cera podczas regularnego stosowania "aniołków" stała się bardziej miękka, rozjaśniona i ukojona, a czoło powoli wraca do normy, przy czym stosuję również na ten obszar krem delikatnie matujący, o którym szerzej za jakiś czas. Po zmyciu preparatu twarz jest wręcz delikatnie nawilżona, ale matowa, nie ma tutaj mocy o ściągnięciu czy podrażnieniu. Dzięki mielonym migdałom skóra otrzymuje również codzienny, łagodny peeling, który bardzo jej służy. Niedoskonałości pojawiają się bardzo rzadko, co niezmiernie mnie cieszy. Czyścik Angels on bare skin bardzo mocno mi służy, cieszę się, że się na niego zdecydowałam, mimo, że w pewnym momencie pomyślałam sobie, że przecież ja lubię najbardziej w pełni gotowe kosmetyki.
Bardzo mocno żałuje, że kosmetyki marki Lush nie są dostępne w Polsce. W Wielkiej Brytanii za 100g produktu przyjdzie nam zapłacić 6,40 £, co daje około 32 zł. Wiem na pewno, że wrócę do Angels on bare skin.
Znacie produkty marki Lush? Co szczególnie polecacie?

INCI: Ground Almonds, Glycerine, Kaolin, Water (Aqua), Lavender Oil, Rose Absolute, Chamomile Blue Oil, Tagetes Oil, Benzoin Resinoid, Lavender Flowers, Limonene*, Linalool*.
* występuje naturalnie w olejkach eterycznych

wtorek, 3 czerwca 2014

Orientana Peeling do ciała z masłem shea Jaśmin i Zielona Herbata

Peelingi do ciała stosuję nałogowo. Nie wyobrażam sobie, aby tego kosmetyku mogło zabraknąć w łazience. Od dłuższego czasu stawiam na peelingi naturalne, gdzie w roli zdzieraka występują kryształki cukru bądź soli ewentualnie rozdrobnione pestki/skorupki. Wiem, że wiele osób przygotowuje taki specyfik własnoręcznie. Osobiście jednak należę do grupy leniuchów, więc stawiam na gotowe propozycje, których aktualnie na rynku mnogo. Dziś przybliżę Wam nieco naturalny peeling do ciała z masłem shea w wersji Jaśmin i Zielona Herbata marki Orientana. Zapraszam :)


Producent wskazuje, iż naturalny peeling solno-cukrowy do ciała z masłem shea, olejkiem jaśminowym i ekstraktem z zielonej herbaty świetnie wygładza, nawilża i pielęgnuje skórę. Bogaty zarówno w substancje złuszczające (sól i cukier) jak i masło shea, masło kakaowe oraz olejki roślinne.
  • kryształki soli i cukru - złuszczają i wygładzają skórę;
  • masło shea - odżywia skórę i poprawia jej elastyczność;
  • masło kakaowe - regeneruje i łagodzi;
  • olejek jaśminowy - wzmacnia i odmładza skórę;
  • ekstrakt z zielonej herbaty - ujędrnia skórę, łagodzi stany zapalne.

Peeling (200 g) umieszczono w plastikowym słoiku z zakrętką. Pierwsze co uderza po otwarciu opakowania to zapach - typowy, lekko duszący jaśmin, zieloną herbatę wyczuwam gdzieś daleko. Mnie osobiście zapach odpowiada, ale warto się z nim zapoznać przed zakupem, bo jest intensywny. Konsystencja peelingu jest zwarta i bardzo przyjemnie sunie po skórze. Co ważne peeling nie odpada od ciała, także nic się nie marnuje. Kryształki cukru i soli są dość spore, właściwości ścierne peelingu określiłabym jako umiarkowane w kierunku silnych. Za sprawą maseł i olejków zdzierak pozostawia na ciele przyjemną powłoczkę, której nie należy mylić z tłustą czy klejącą mazią. Opakowanie wystarczyło mi na około miesiąc stosowania przy częstotliwości dwa razy w tygodniu na całe ciało. W mojej ocenie peeling do ciała z masłem shea Orientana to naprawdę świetny produkt - skutecznie złuszcza martwy naskórek, zapewniając jednocześnie nawilżenie i przyjemną aromaterapię. Ciekawa jestem bardzo pozostałych wariantów tego przyjemniaczka, szczególnie Lawenda z Grejfrutem czy Róża Japońska i Geranium.
Peeling można nabyć w sklepie internetowym Orientana, sieci drogerii Hebe i innych sklepach, które mają produkty Orientana w ofercie KLIK. Cena oscyluje wokół kwoty 39,00 zł za 200 g.
Znacie peelingi od Orientany? Polecacie inne produkty tej marki?

 
INCI: sól, cukier, masło shea, sól himalajska, masło kakaowe, sól gorzka, soda oczyszczona, gliceryna, ekstrakt z jaśminu, olejek z jaśminu, olejek z oliwek, sok z aloesu, Isopropyl Myristate, olejek jojoba , olejek z kiełków pszenicy, ekstrakt z zielonej herbaty, wit. E.

niedziela, 1 czerwca 2014

Essie Madison Ave-Hue

Dziś, z okazji Dnia Dziecka :P, serwuję szybki i przyjemny post lakierowy, przesyłam buziaki i życzę Wam udanego popołudnia! Bohaterem posta jest kolejna propozycja od Essie, mianowicie piękny średni róż ze srebrnym, delikatnym shimmerem, który na paznokciach jest bardzo słabo widoczny - Madison Ave-Hue pochodzący z zeszłorocznej, wiosennej kolekcji o tej samej nazwie. Osobiście kolekcję tę postrzegam bardzo pozytywnie, w swoim małym zbiorku mam aż cztery propozycje z jej szeregów: Bond With Whomever KLIK, Go Ginza KLIK i Maximillian Strasse Her KLIK. Na zdjęciach poniżej możecie obejrzeć emalię, która znajdowała się na płytce już trzy albo cztery dni. Do pełnego krycia potrzebujemy dwóch warstw. Moja wersja, pochodząca z USA, jest zaopatrzona w wąski pędzelek, co absolutnie nie utrudnia aplikacji lakieru. Całość pokryłam wysuszaczem Sally Hansen Insta Dri. Jak Wam się podoba takie wydanie różu? 




Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
SZABLON BY: PANNA VEJJS.