sobota, 29 listopada 2014

Bumble and bumble Thickening Crème Contour

Nie stylizuję specjalnie swoich włosów - nie używam pianek, lakierów, wosków itp. Zawsze pozwalam im samoistnie wyschnąć, więc mają ze mną dobrze. Aktualnie są długości do łopatek, ich stan oceniam jako dobry z tendencją wzrostową. Praktycznie codziennie, do pracy nie spinam ich w żaden sposób ani nie wiążę. Dopiero po pracy związuję je luźno gumką. Wobec tego, że moja czupryna lubi się czasem lekko pofalować to postanowiłam nabyć coś, co pozwoli mi zdefiniować te fale bez sklejania kosmyków. No i udało się :)


Marka Bumble and bumble powstała w Nowym Jorku w 1977 roku. Był to najpierw salon, którego propozycje strzyżenia, koloryzacji i układania fryzur stały się szybko sławne dzięki legendarnej ekipie stylistów, tworzących kreacje na każdą okazję oraz gamę niewiarygodnych produktów. Te wysokiej jakości produkty umożliwiają osiągnięcie niezliczonych efektów. Należy je stosować według swojego nastroju w dzień lub wieczorem, zależnie od stroju czy pory roku.

Thickening Crème Contour to nadający fryzurze kształt gęsty i plastyczny krem, który pod wpływem ciepła rąk zmienia się w delikatną i lekką pastę - to gwarancja fryzury w HD.  Za sprawą polimerów (odpowiedzialnych za trwałość fryzury), wosku Carnauba oraz wyciągu z migdałów (odpowiedzialnych za objętość) ten satynowy krem zmienia się w przezroczystą pastę. Sprężystość, objętość, naturalność i delikatne ukształtowanie fryzury dzięki niewidocznemu na włosach produktowi. Ostatni krok do tego, aby fryzura wyglądała oszałamiająco Produkt jest odpowiedni do wszystkich rodzajów i faktur włosów, a zwłaszcza do włosów cienkich. W serii Thickening prócz kremu znajdziemy także szampon, odżywkę, spray zwiększający objętość oraz serum zagęszczające włosy.


Pierwsze, co odnotowałam po odkręceniu niebieskiego słoiczka to bardzo przyjemny, subtelny zapach, który ciężko do czegokolwiek porównać, a który dość długo pozostaje na włosach. Sam krem łatwo nabiera się na palce, pod wpływem ciepła lekko mięknie i staje się przezroczysty. Nakładam go zarówno na wilgotne, jak i na suche włosy - wgniatam po prostu odrobinę we włosy od połowy głowy w dół. Preparat widocznie zwiększa objętość czupryny, definiuje fale. Myślę, że dla zupełnie prostych włosów również się nada. Co ważne, pasta w ogóle nie obciąża fryzury, co w moim przypadku jest bardzo istotne. Wspomnę też, że mój szanowny Mąż podkrada mi czasem ten produkt i nie raz wspominał, że jest świetny, bo niewidzialny na włosach, a działa jak jego inne pasty stylizujące.

Za szklany słoiczek o pojemności  50 ml trzeba zapłacić w Sephorze 129 zł, przy czym ja swój egzemplarz nabyłam podczas promocji za 45 zł. Znacie produkty Bumble and bumble? Co szczególnie polecacie?
 
INCI: Water, Ethylhexyl Palmitate, Dimethicone, Copernicia Cerifera (Carnauba) Wax\Cera Carnauba\Cire De Carnauba, PEG-120 Methyl Glucose Dioleate, Ceteth-2, Arachidyl Alcohol, Paraffin, C10-30 Cholesterol/Lanosterol Esters, Sucrose Stearate, Sorbitol/Sebacic Acid Copolymer Behenate, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Seedcake Extract, Glycerin, Polyquaternium-11, PEG-90m, Fragrance, Geraniol, Linalool, Benzyl Salicylate, Citronellol, Hexyl Cinnamal, Limonene, Alpha-Isomethyl Ionone, Chlorphenesin, Phenoxyethanol.

poniedziałek, 24 listopada 2014

Orientana Ajurwedyjski szampon i odżywka do włosów Imbir i Trawa Cytrynowa

Szampon i odżywka do włosów to produkty, które stosuję średnio co dwa dni, więc często. Nie mam ulubionych kosmetyków tego rodzaju, raz wybieram drogeryjne propozycje, innym razem coś bardziej naturalnego bez SLS. Dziś przedstawię Wam ajurwedyjski duet marki Orientana, który towarzyszy mi od kilku tygodni.



Naturalny szampon i odżywka do włosów zostały stworzone na bazie roślin indyjskich według formuły ajurwedyjskiej. Nie zawierają SLS/SLES, silikonów, parabenów, ani innych szkodliwych substancji chemicznych. Oba produkty zapakowano w wygodne, plastikowe butelki o pojemności 210 ml każda.


Szampon ma bardzo gęstą, złotawą konsystencję i przyjemny zapach trawy cytrynowej. Odrobina szamponu naniesiona na mokre włosy, tworzy ogrom piany. Preparat świetnie oczyszcza włosy, nie plącze ich, a nawet lekko je nawilża. Po użyciu szamponu czupryna jest miękka, pięknie błyszczy i jest lekko odbita od nasady.
Składniki aktywne:
  • Amla (Emblica Officinalis) - tradycyjnie stosowana w Indiach do pielęgnacji i wzmocnienia włosów, wzmacnia cebulki włosów, zapobiega wypadaniu i rozdwajaniu się końcówek, pielęgnuje skórę głowy, działając przeciwzapalnie i przeciwłupieżowo, daje włosom gęstość i blask;
  • Reetha (Sapindus Mukurossi) - naturalna substancja czyszcząca i nabłyszczająca;
  • Shikakai - (Acacia Concinna) - oczyszcza włosy bez naruszania ochrony lipidowej i uszkodzeń, wzmacnia cebulki włosa i pobudza wzrost, zwiększa połysk, zmiękcza, wygładza włosy;
  • Lodhra (Symplocos Racemosa) - działa ściągająco i ochronnie na skórę głowy;
  • Trawa cytrynowa - odświeża.
INCI: Aqua, Lauryl Glucoside, Palm Kernel/Coco Glucoside, Emblica Officinalis Fruit Powder, Cocamidopropyl Betanine, Glyceryl Oleate, Sapindus Mukurossi Fruit Powder, Sodium Cocoyl Glutamate, Rosa Damascena Flower Oil, Glycerin, Aloe Barbadensis Leaf Juice, Sodium PCA, Hydrolyzed Wheat Protein, Oryza Sativa Bran Oil, Acacia Concinna Fruit Powder, Symplocos Racemosa Bark Extract, Sepicontrol A5, Polyquaternium 10, Cymbopogon Schoenanthus, Oramix Ns, Hydrolyzed Sweet Almond Protein, Menthol, Xanthan Gum, Zingiber Officinale Oil, Citric Acid, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate


Odżywka również jest bardzo gęsta o białym kolorze. Czasem mam problem z wydobyciem jej z butelki, ale znalazłam już na to sposób - umieszczam opakowanie na moment pod strumieniem ciepłej wody. Zapach jest nieco inny niż aromat szamponu, bardziej czuję imbir, a nawet jaśmin. Wracając do samego produktu to producent zaleca nałożyć odżywkę na umyte włosy i pozostawić ją na nich 2-3 minuty. Stosuję się do tej porady, bo odżywka spłukana szybciej po prostu nie zdąży zadziałać. Włosy po użyciu tego preparatu są miękkie, dociążone, gładkie i sypkie.

Składniki aktywne:
  • Jojoba - olejek pozyskiwany z pustynnej rosliny Simmondsia Chinesis nawilża, zmiękcza i odżywia włosy;
  • Brahmi (Centella Asiatica) - zwana Gotu Kola, wzmacnia skórę głowy, przyspiesza wzrost włosów;
  • Shikakai - (Acacia Concinna) - oczyszcza włosy bez naruszania ochrony lipidowej i uszkodzeń, wzmacnia cebulki włosa i pobudza wzrost, zwiększa połysk, zmiękcza, wygładza włosy;
  • Ajwan - (Trachyspermum Ammi) - działa aseptycznie i odkażająco na skórę głowy
INCI: Aqua, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Glycerin, Stearyl Alcohol, Simmondsia Chinesis Oil, Aquaxyl, Aloe Barbadensis Leaf Juice, Cetyl Alcohol, Glycyrrhiza Glabra Root Extract Hydrogenated Vegetable Oil, Centella Asiatica Extract, Citrus Medica Limonum Fruit Powder, Acacia Concinna Fruit Powder, Tocopherol, Sodium PCA, Polyquaternium 10, Cymbopogon Schoenanthus Oil, Zingiber Officinale Oil, Cetrimonium Chloride, Trachyspermum Ammi Flower Extract, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate.

Oba produkty są bardzo wydajne. Bardzo je polubiłam i mam ochotę poznać wersję o zapachu jaśminu i migdałecznika. Szampon i odżywka kosztują w sklepie internetowym Orientana 34,00 zł/szt. Ponadto produkt jest dostępny w wybranych drogeriach sieci Super-Pharm (Warszawa, Gdańsk, Gdynia, Wrocław i Poznań) oraz Drogeriach Natura i Hebe.

piątek, 21 listopada 2014

Lily Lolo Bronzer, Satynowy róż mineralny do policzków i Prasowany matowy róż do policzków

Dziś pokażę Wam trzy kolejne propozycje makijażowe marki Lily Lolo - róż do policzków w kolorze Ooh La La, prasowany róż do policzków w odcieniu Coming Up Roses i bronzer w kolorze Bondi Bronze. Z kolorówki mineralnej Lily Lolo pokazywałam już na blogu krem BB KLIK, podkład mineralny i puder wykańczający KLIK. Zapraszam na prezentację.



Opakowania bronzera (8 g w 40 ml słoiczku z sitkiem/72,90 zł) i różu sypkiego (3 g w 20 ml słoiczku z sitkiem/42,90 zł) są identyczne z opakowaniami pudrów Lily Lolo. Mamy tutaj do czynienia  z przezroczystym słoiczkiem z grubego plastiku z sitkiem i czarną zakrętką z logo marki. Z kolei róż prasowany (4 g w pudełeczku z lusterkiem/54,90 zł) zamknięty został w opakowaniu typu puderniczka. Opakowania są moim zdaniem bardzo estetyczne i wytrzymałe.Powyższe zdjęcie świetnie oddaje rzeczywiste kolory produktów.



Bondi Bronze to dający efekt połyskującej opalenizny, zachwycający, czekoladowo-złoty bronzer idealny dla osób o średniej i ciemnej karnacji. Dzięki Bondi Bronze nie tylko uzyskamy efekt opalonej cery, ale również wymodelujemy rysy twarzy. Sam produkt jest mocno napigmentowany, trzeba uważać z nakładaną ilością. Kolor jest piękny, nie ma w nim grama rudości, która tak często pojawia się w tego typu produktach. Odcień porwał mnie niesamowicie, lubię omieść nim delikatnie całą twarz bądź podkreślić policzki. Latem zapewne sprawdzi się jeszcze lepiej :)

INCI: Mika, Tlenki Żelaza, Dwutlenek Tytanu, Błękit Pruski, Ultramaryna, Krzemionka.



Coming up Roses to w ocenie producenta matowy, różany róż do policzków. Elegancki i stylowy odcień. Aksamitnie miękkie i łagodne dla cery, prasowane róże do policzków Lily Lolo za sprawą swojej świetnej pigmentacji doskonale sprawdzą się w lekkim, naturalnym makijażu, oraz gdy będziemy chcieli mocniej podkreślić rumieńce. Co istotne, w ich skład wchodzą wyciąg z mikołajka nadmorskiego i olejek arganowy mające właściwości przeciwstarzeniowe oraz nawilżający olejek jojoba. Prasowane róże Lily Lolo mają wygodne opakowanie z lusterkiem i są również niezwykle łatwe w aplikacji. Odcień Coming up Roses, który posiadam, jest dość ciemny, ale wciąż różowy, właściwie ciemno różowy z lekką domieszką brązu.  Przyjemnie ociepla twarz i podkreśla rysy twarzy. Trzyma się na twarzy cały dzień, nie blaknie, nie osypuje się. Trzeba się się trochę namachać, aby nabrać go na pędzel, ale przy dość intensywnej pigmentacji to w sumie zaleta. Jedyny mankament jaki odnotowałam to dość osobliwy zapach, który kojarzy mi się ze starym olejem. Niemniej jednak aromat wyczuwalny jest jedynie przy nakładaniu różu, więc nie jest to specjalnie uciążliwe.
INCI: MICA, SIMMONDSIA CHINENSIS (JOJOBA) SEED OIL, ARGANIA SPINOSA (ARGAN) KERNEL OIL, PUNICA GRANATUM (POMEGRANATE) SEED OIL, LEPTOSPERMUM SCOPARIUM (MANUKA) OIL, SODIUM HYALURONATE, ERYNGIUM MARITIMUM CALLUS CULTURE FILTRATE, [+/- CI 77891 (TITANIUM DIOXIDE), CI 77742 (MANGANESE VIOLET), CI 77491 (IRON OXIDE), CI 77499 (IRON OXIDE), CI 75470 (CARMINE)]


Ooh La La to zachwycający, różowy róż do policzków, dający satynowe wykończenie. Producent zaleca nakładać go na tzw. jabłuszka policzków, by uzyskać efekt zdrowych, naturalnych rumieńców. Ten niezwykle dziewczęcy zimny odcień różu z kroplą niebieskiego odejmie lat i doda uroku. Róż faktycznie jest dość jasny, pigmentacja na średnim poziomie, przez co nie można zrobić sobie nim krzywdy. Będzie pasował zarówno bladolicym, jak i bardziej opalonym karnacjom. Przyjemnie odświeża lico, nakłada się bezproblemowo, trzyma się na twarzy cały dzień, nie blaknie. Na zdjęciu powyżej nałożyłam na dłoń naprawdę solidną porcję różu, tak aby ukazać kolor. 
INCI: Mika, Dwutlenek Tytanu, Tlenki Żelaza, Karmin.
Powyższe produkty marki Lily Lolo możecie kupić na stronie dystrybutora http://www.costasy.pl/ 

niedziela, 16 listopada 2014

Clochee Odżywczy peeling cukrowy - truskawka

Peelingi do ciała lubię bardzo - i te solne i cukrowe - za to jak wygładzają skórę, poprawiają jej ukrwienie i czynią bardziej jędrną. Aby jednak tak się stało, trzeba znaleźć porządny zdzierak, który od razu się nie rozpuści albo dla odmiany nie oblepi skóry. Dziś kilka słów o moim ostatnim odkryciu - Odżywczym peelingu cukrowym w wersji truskawka marki Clochee. Z szeregów wspomnianej marki pisałam już na blogu o kosmetykach pielęgnacyjnych do twarzy: Relaksującym płynie micelarnym KLIK, Łagodzącym toniku antyoksydacyjnym KLIK i Wygładzającym olejku do demakijażu KLIK.



Peeling cukrowy Clochee ma złuszczyć, wygładzić, nawilżyć i odżywić skórę. Przy okazji, jak zapewnia producent, odpręży zmysły, zrelaksuje i nasyci skórę zapachem truskawki. Aby wszystko powyższe się dokonało, należy rozprowadzić produkt na suchej lub zwilżonej skórze, wykonać masaż i spłukać wodą. Peeling przeznaczony jest do wszystkich typów skóry, szczególnie skóry suchej. ​Jednym ze składników peelingu jest masło shea, czyli doskonałe źródło witamin A, E, F, które działa łagodząco i antybakteryjnie, dodatkowo regeneruje, uelastycznia i natłuszcza przesuszone ciało, a także zabezpiecza skórę przed czynnikami zewnętrznymi i opóźnia jej starzenie. W składzie znajdziemy też pestki malin, które zawierają związki mineralne bogate w potas, żelazo, cynk, mangan, prowitaminę A, witaminy B1, B2, B3, B6 oraz witaminy C i E o działaniu ściągającym i oczyszczającym. Stymulują samoregenerację naskórka, dzięki czemu skóra staje się jędrna, gładka, odświeżona.


 
Peeling zamknięto w poręcznym opakowaniu z szarego plastiku z domieszką d2w (podlega degradacji tlenem) o pojemności 250 ml. Po otwarciu słoika dopada nas piękny, bardzo apetyczny i słodkawy zapach truskawkowych konfitur. Osobiście używam peelingu na wilgotną, ale nie mokrą skórę. Produkt bardzo przyjemnie sunie po ciele, nie odpadając od niej. Co ważne, cukier zawarty w peelingu rozpuszcza się bardzo powoli, a zmielone pestki malin dodatkowo potęgują złuszczający efekt, bowiem pozostają na ciele aż do spłukania, więc możemy się masować do woli. Jeśli chodzi o zawarte w produkcie masła i oleje, to podczas masażu dodają poślizgu złuszczającym drobinom, a po spłukaniu wodą, pozostawiają one na ciele przyjemną, delikatną i ochronną powłoczkę, która nie jest tłusta i pozwala od razu wskoczyć w piżamę czy ubrania. Ciało po złuszczającym zabiegu jest odpowiednio nawilżone, martwy naskórek złuszczony, a skóra ujędrniona i lepiej ukrwiona. Odżywczy peeling cukrowy Clochee to kosmetyk o bardzo dobrej jakości i zapachu oraz świetnym działaniu. Mam chrapkę na pozostałe dwie wersje zapachowe - cynamon i mango.
Za 250 ml peelingu trzeba zapłacić w sklepie internetowym Clochee, przy czym aktualnie wersja o zapachu cynamonu kosztuje w promocji 53,10 zł. Znacie peelingi Clochee?

INCI: Sucrose**, Butyrospermum Parkii Butter*, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil**, Cocos Nucifera (Coconut) Oil*, Rubus Idaeus (Raspberry) Fruit Powder**, Glycerine (and) Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil (and) Sucrose Laurate (and) Citrus Aurantium Dulcis (Orange) Fruit Water*, Parfum, Decyl Oleate*, Dehydroacetic Acid (and) Benzyl Alcohol (and) Aqua****
*certyfikat Ecocert, **surowiec naturalny, ***naturalny olejek eteryczny, ****zatwierdzony przez Ecocert

poniedziałek, 10 listopada 2014

Porównanie kremów do rąk The Body Shop - konopny, migdałowy, różany

Kremy do rąk zużywam tonami. Zawsze muszę mieć jeden w torebce, jeden w biurku w pracy, jeden na szafce nocnej, jeden w kuchni itd. Lubię zarówno te lżejsze, ale porządnie nawilżające, jak również te bardziej treściwe i odżywcze, które zazwyczaj stosuję na noc. Dziś kilka słów o trzech kremach marki The Body Shop.


Od strony wizualnej wszystkie trzy produkty prezentują się podobnie - 100 ml każdego z kremów (45 zł/szt.) umieszczono w metalowych tubkach ze średnio poręcznymi zakrętkami, które lubią wyślizgiwać się z rąk i wtaczać pod łóżka, szafki itp. Sama tubka jest dość miękka, więc tutaj jest lepiej niż w przypadku zakrętek. Opakowania różnią się między sobą jedynie grafiką, w zależności od linii mamy tu zieleń w przypadku wersji z olejem konopnym, brąz w przypadku wersji migdałowej i róż w przypadku wersji różanej.


Wersja z olejem konopnym dedykowana do posiadaczy bardzo suchej skóry najbardziej przypadła mi do gustu. Sam krem jest gęsty i treściwy, ale nietłusty. Świetnie i długotrwale nawilża dłonie, przywraca sprężystość i elastyczność skóry. Stosowałam go głównie na noc, choć zdarzały się dni, kiedy serwowałam go moim dłoniom również rano, bo dość szybko się wchłania. Zapach tego egzemplarza jest dość specyficzny - osobiście czuję w nim siano, ale takie delikatne i niedrażniące. Tak jak wspomniałam na początku, polubiłam bardzo Hemp Hand Protector, będę do niego wracać.
INCI: Aqua, Glycerin, Cetearyl Alcohol, Myristyl Myristate, Cannabis Sativa Seed Oil, Ricinus Communis Seed Oil, Dimethicone, C12-15 Alkyl Benzoate, Glyceryl Stearate, PEG-100 Stearate, Cera Alba, Panthenol, Methyl Soyate, Phenoxyethanol, Parfum, Sodium Benzoate, Allantoin, Citric Acid, Potassium Sorbate, Xanthan Gum, Hydrogenated Castor Oil, Retinyl Palmitate, Copernicia Cerifera Cera, Disodium EDTA, Tocopherol, Talc, CI 77288, CI 77492, CI 77491, CI 77499.


Kolejna tubka to wersja migdałowa przeznaczona do wszystkich rodzajów skóry i paznokci. W składzie znajdziemy m.in. olej migdałowy i pantenol. Tego egzemplarza używam na dzień, bowiem mamy tu do czynienia z bardzo lekką i błyskawicznie wchłaniająca się konsystencją o pięknym, migdałowym zapachu, który dość długo utrzymuje się na dłoniach. Mimo lekkiej konsystencji krem dość dobrze nawilża i zmiękcza skórę. Lubię ten krem, choć znam tańsze egzemplarze o podobnym działaniu.

INCI: Aqua (Solvent/Diluent), Glycerin (Humectant), Cetearyl Alcohol (Emulsifier), Prunus Amygdalus Dulcis Oil (Skin-Conditioning Agent), Butyrospermum Parkii (Skin-Conditioning Agent/Emollient), Ethylhexyl Palmitate (Skin Conditioning Agent), Myristyl Myristate (Emollient), Propylene Glycol (Humectant), Isopropyl Palmitate (Emollient), Glycine Soja Oil (Emollient/Skin Conditioner), Hydrogenated Ethylhexyl Olivate (Skin Conditioning Agent), Dimethicone (Skin Conditioning Agent), Benzyl Alcohol (Preservative), Glyceryl Stearate (Emulsifier), Mel (Natural Additive), Panthenol (Skin/Hair Conditioning Agent), PEG-100 Stearate (Surfactant), Phenoxyethanol (Preservative), Phenethyl Alcohol (Fragrance Ingredient), Bertholletia Excelsa Seed Oil (Emollient), Xanthan Gum (Viscosity Modifier), Parfum (Fragrance), Caprylyl Glycol (Skin Conditioning Agent), Dicetyl Phosphate (Emulsifier), Ceteth-10 Phosphate (Emulsifier), Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer (Stabiliser/Viscosity Modifier), Tetrasodium Glutamate Diacetate (Chelating Agent), Hexyl Cinnamal (Fragrance Ingredient), Sodium Hydroxide (pH Adjuster), Linalool (Fragrance Ingredient), Hydrogenated Olive Oil Unsaponifiables (Skin Conditioning Agent), Hydroxycitronellal (Fragrance Ingredient), Limonene (Fragrance Ingredient), Coumarin (Fragrance Ingredient), Citric Acid (pH Adjuster), CI 15985 (Colour).


Na ostatnim miejscu uplasowała się wersja różana z filtrem przeciwsłonecznym SPF 15. Krem z założenia ma nawilżać dojrzałą skórę, pomóc zwalczyć ciemne plamy i zapobiegać powstawaniu nowych. Niestety ten preparat kompletnie się u mnie nie sprawdził, bo nie nawilżał praktycznie w ogóle. Co do likwidowania ciemnych plam to takowe u mnie nie wstępują, więc nie mam zdania w tej materii. Zapach różany w przypadku tej wersji był dość sztuczny, co dodatkowo działa na niekorzyść tego kremu.

INCI: Aqua (Solvent/Diluent), Ethylhexyl Methoxycinnamate (Sunscreen), Octyl Salicylate (Sunscreen), Butylene Glycol (Humectant), Butyl Methoxydibenzoylmethane (Sunscreen), Ethyl Trisiloxane (Skin-Conditioning Agent), Hydrogenated Ethylhexyl Olivate (Skin Conditioning Agent), Cetearyl Alcohol (Emulsifier), Parfum (Fragrance), Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer (Stabiliser/Viscosity Modifier), Benzyl Alcohol (Preservative), Methyl Gluceth-20 (Viscosity Modifier), Phenoxyethanol (Preservative), Ceteareth-20 (Emulsifier), Tocopheryl Acetate (Antioxidant), Butyrospermum Parkii (Skin-Conditioning Agent/Emollient), Glycine Soja Oil (Emollient/Skin Conditioner), Rosa Damascena Flower Water (Skin Condtioning Agent), Bertholletia Excelsa Seed Oil (Emollient), Sodium Hydroxide (pH Adjuster), Caprylhydroxamic Acid (Chelating Agent), Rosa Canina Fruit Oil (Skin-Conditioning Agent), Tetrasodium Glutamate Diacetate (Chelating Agent), Citronellol (Fragrance Ingredient), Methylpropanediol (Solvent), Geraniol (Fragrance Ingredient), Hydrogenated Olive Oil Unsaponifiables (Skin Conditioning Agent), Hexyl Cinnamal (Fragrance Ingredient), Benzyl Salicylate (Fragrance Ingredient), Potassium Sorbate (Preservative), Citric Acid (pH Adjuster), Ascorbic Acid (Antioxidant), Caramel (Colour), CI 17200 (Colour), CI 15985 (Colour).
Znacie kremy do rąk marki The Body Shop? Polecicie coś?

piątek, 7 listopada 2014

Phenomé Szybko wchłaniające się serum antycellulitowe

Smarowideł zapobiegających powstawaniu cellulitu używam regularnie przez cały rok. Jeszcze kilka lat temu stosowałam je jedynie wiosną i zimą, jednak ciałko już nie takie jak w wieku lat dwudziestu, więc "system całoroczny" daje lepsze efekty ;) Jakiś czas temu w szeregach mojego ulubionego Phenomé pojawiła się nowa seria Silhouette Dream. Zdrowa, odżywiona i elastyczna skóra całego ciała oraz skuteczna walka z przyczynami i oznakami cellulitu to idee, które towarzyszyły tworzeniu koncepcji Silhouette Dream. Trzy specjalnie opracowane receptury na bazie zielonej herbaty i ziaren różowego pieprzu, uzupełnione wspomagającym działaniem pozostałych substancji aktywnych, pozwoliły stworzyć roślinną linię dedykowaną do waliki z oznakami cellulitu. W serii znajdziemy trzy produkty: Balsam do ciała intensywnie modelujący, Szybko wchłaniające się serum, o którym dziś oraz Wygładzający peeling do ciała.



Producent określa produkt jako lekkie, szybko wchłaniające się serum przeciwdziałające i zwalczające oznaki cellulitu, do codziennej pielęgnacji skóry każdego rodzaju, w tym skóry wrażliwej. Jego skład oparty został na specjalnie wyselekcjonowanych składnikach o właściwościach łagodzących podrażnienia, zmiękczających, wyrównujących i napinających. Tak opracowana formuła chroni skórę przed utratą elastyczności i sprężystości, zapewnia dogłębne nawilżenie i ujędrnienie ciała. Ekstrakt z pieprzu brazylijskiego, pobudzając mikrokrążenie skórne i procesy spalania tkanki tłuszczowej, modeluje i wyszczupla sylwetkę. Substancje zawarte w zielonej herbacie poprawiają metabolizm i usuwanie toksyn z organizmu, dodatkowo nawilżając, wygładzając i uelastyczniając skórę.
Składniki aktywne:
  • wyciąg z zielonej herbaty - silny antyoksydant, nawilża i odżywia. Napina, wygładza i ujędrnia skórę;
  • pieprz brazylijski - pomaga w redukcji obwodu ciała. Modeluje i wyszczupla sylwetkę;
  • wyciąg z białej i czerwonej herbaty - chroni przed wolnymi rodnikami działając przeciwstarzeniowo, nawilża i odżywia, poprawia elastyczność skóry;
  • wyciąg z werbeny - działa relaksująco, napina i intensywnie zmiękcza skórę;
  • wyciąg z arniki- pielęgnuje i uelastycznia skórę i jej naczynia włosowate;
  • ekstrakt z papai - działa złuszczająco, oczyszczająco i jednocześnie rozjaśniająco na skórę. Zawarte w ekstraktach cukry, witaminy i minerały nawilżają i ujędrniają skórę;
  • ekstrakt z granatu - ujędrnia i napina pozbawioną elastyczności skórę, wygładza ją i odmładza. Intensywnie nawilża oraz regeneruje;
  • wyciąg ze skórki cytryny  - dodaje witalności i odświeża;
  • oleje migdałowy, arganowy i makadamia - intensywnie nawilżają, regenerują, nawilżają i wygładzają skórę. Wzmacniają naskórek i zwalczają rozstępy;


Serum zamknięto w butelce z ciemnego plastiku o pojemności 200 ml, zakończonej wygodną do aplikacji pompką. Plastik, z którego wykonano opakowanie, jest lekko przezroczysty, więc można kontrolować zużycie serum. Dość gęsty, treściwy, ale szybko wchłaniający się preparat o ziołowo-cytrusowym zapachu i jasnobrązowym kolorze, stosuję na uda, pośladki i brzuch. Co odnotowuję po trzech miesiącach używania? Otóż moja skóra ud, pośladków i brzucha jest elastyczna, gładka, jędrna i bardzo dobrze nawilżona, co w przypadku produktów antycellulitowych nie zawsze się udaje, a tu proszę - można :) Jeśli chodzi o samo działanie antycellulitowe to faktycznie nie pojawiło się nic nowego, ale wspomnę, że regularnie ćwiczę (czasem rower, czasem zumba, czasem body ball, czasem spacery) i racjonalnie się odżywiam, więc ten dobry wynik zawdzięczam wszystkim trzem ww. czynnikom. Myślę sobie, że warto zainwestować w to serum o bardzo dobrej jakości i naturalnym składzie, które na stronie Phenomé kosztuje w regularnej cenie 154 zł, choć oczywiście jak zawsze zachęcam do śledzenia promocji, o których zawsze informowani są adresaci newslettera czy fani fan page Phenomé.
Znacie nową serię Silhouette Dream od Phenomé? Co o niej sądzicie? Jak są wasze sprawdzone preparaty antycellulitowe?


INCI: Camellia Sinensis Leaf Water**, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil*, Dicaprylyl Carbonate**, Butyrospermum Parkii (Shea Butter)*, Cetyl Alcohol**, Argania Spinosa Kernel Oil*, Glycerin**, Aspalathus Linearis ( Rooibos) Extract*, Sodium Polyacrylate, Camellia Sinensis Extract*, Aqua**, Macadamia Ternifolia Seed Oil / Macadamia Integrifolia Seed Oil*, Ginkgo Biloba Leaf Extract*, Arnica Montana Flower Extract*, Carica Papaya Fruit Extract*, Punica Granatum (Pomegranate) Fruit Extract*, Citrus Medica Limonum (Lemon) Peel Extract**, Tocopheryl Acetate, Citric Acid**, Dehydroacetic Acid, Benzyl Alcohol, Caramel**, Parfum**, Limonene***, Linalool***
*Certified Organic, **Natural Raw Materials, ***Components of Natural Essential Oils

wtorek, 4 listopada 2014

Organique Aksamitne masło do ciała Bloom Essence

Ostatnio złapałam się na tym, że lubię stosować jednocześnie masło do ciała i peeling z tej samej serii, jeśli oczywiście producent wychodzi mi na przeciw i  tworzy takie duety. Stosowanie takiego kompletu produktów pozwala utrzymać harmonię zapachową, a i działanie zawartych w maśle i peelingu składników uzupełnia się. Jakiś czas temu pisałam o cukrowym peelingu do ciała Organique z serii Bloom Essence KLIK. Dziś zatem naskrobię słów kilka o aksamitnym maśle z tej samej serii.
 


Producent opisuje ten produkt jako regenerujące, głęboko nawilżające masło do ciała o przepięknym zapachu świeżych kwiatów. Dzięki zastosowaniu wyselekcjonowanych maseł, olejów i wyciągów roślinnych hamuje procesy starzenia, wzmacnia i odżywia skórę oraz działa przeciwzapalnie. Łagodzi skutki działania niekorzystnych czynników środowiskowych, takich jak: wolne rodniki, promienie UV i zanieczyszczenia.
 

 
Masło ma w mojej ocenie same zalety - pięknie kwiatowo pachnie, świetnie działa i jest pięknie zapakowane, ale po kolei. Moja sucha skóra wymaga porządnej dawki nawilżenia i natłuszczenia, co aksamitne masło Organique jej w pełni zapewniło, a dodatkowo uczyniło ją miękką, elastyczną i ujędrnioną. Piękne, przezroczyste opakowanie z plastiku, utrzymane w pastelowej kolorystyce cieszyło oko. Wydajność produktu oceniam również bardzo wysoko, bowiem niewielka ilość masła wystarczyła do aplikacji na całe ciało. Będziemy się często spotykać, to pewne!
 
Za 200 ml masła trzeba zapłacić w sklepie internetowym i sklepach stacjonarnych Organique 55,90 zł KLIK. W serii Bloom Essence znajdziemy również Delikatny nektar do kąpieli, Łagodną emulsję do higieny intymnej, Łagodny szampon oczyszczający, Łagodny żel pod prysznic i Keratynową odżywkę do włosów. Mam ochotę na całą piątkę :) Znacie serię Bloom Essence od Organique?
                                             
INCI: AQUA/WATER, CAPRYLIC/CAPRIC TRIGLYCERIDE, THEOBROMA CACAO (COCOA) SEED BUTTER, CETEARYL ALCOHOL, CETEARETH-20, GLYCERIN, PRUNUS SERRULATA FLOWER EXTRACT, PLANTAGO LANCEOLATA LEAF EXTRACT, SODIUM PALMITOYL PROLINE, NYMPHAEA ALBA FLOWER EXTRACT, MACADAMIA TERNIFOLIA SEED OIL, LINUM USITATISSIMUM (LINSEED) SEED OIL, OLEA EUROPAEA (OLIVE) FRUIT OIL, BUTYROSPERMUM PARKII (SHEA BUTTER), TOCOPHERYL ACETATE, ACRYLATES/C10-30 ALKYL ACRYLATE CROSSPOLYMER, SODIUM HYDROXIDE, MICA, TITANIUM DIOXIDE, CARMINE, PHENOXYETHANOL, ETHYLHEXYLGLYCERIN, PARFUM.
 

niedziela, 2 listopada 2014

Akademia Zmysłów L'Occitane - Arlésienne + rozdanie

Dziś zapraszam Was do Arles, miejscowości położonej w Prowansji. Arlésienne (mieszkanka Arles) to kobieta L’Occitane - olśniewająca i tajemnicza, rodem z południa Francji. Jej charakter widać po sposobie poruszania się, ruchu jej sukni i postawie ciała. Arlésienne jest wyjątkowa i inspirująca. Kiedy się pojawia pozostawia jedyny w swoim rodzaju dowód swojej obecności. Jeszcze słyszysz szelest jej sukni, jeszcze czujesz w powietrzu jej zapach. Trzy kwiatowe nuty, każda jak cechy jej charakteru: ognisty temperament szafranu, gracja róży i tajemniczość fiołka, razem tworzą niezwykłą kompozycję. Brzmi intrygująco, prawda? Zapraszam zatem na szybką prezentację nowej linii w szeregach L'Occitane i konkurs :)



W pudełku Akademii Zmysłów L'Occitane znalazłam krem do rąk, mleczko do ciała, perfumowane mydło i mini wodę toaletową. 
Wzbogacony składnikami nawilżającymi naturalnego pochodzenia aksamitny krem do rąk pomaga odżywiać i zmiękczać dłonie. Pozostawia skórę pachnącą intrygującymi nutami bukietu Arlésienne: różą, fiołkiem i szafranem (30 ml/29,90 zł).
Wzbogacone masłem shea mleczko nawilża i zmiękcza skórę. Jego płynna konsystencja wchłania się w skórę, otulając ją wyjątkowymi nutami subtelnego bukietu Arlésienne: różą, fiołkiem i szafranem (250 ml/99,00 zł).
Perfumowane mydło delikatnie oczyszcza dłonie i ciało, pozostawiając skórę pachnącą intrygującymi nutami bukietu Arlésienne: różą, fiołkiem i szafranem (50 g/15,00 zł).
 
 
Tym razem w pudełku Akademii Zmysłów L'Occitane znalazłam także coś dla moich czytelników - dwa kremy do rąk (30 ml), zatem szczęśliwców będzie dwóch. Aby wziąć udział w rozdaniu należy:
  • być publicznym obserwatorem mojego bloga,
  • zgłosić chęć udziału w komentarzu pod tym postem i wskazać pod jakim nickiem obserwujecie bloga;
Rozdanie potrwa do przyszłej niedzieli włącznie (9 listopada 2014 r.). Zwycięzców ogłoszę w terminie trzech dni w tym poście i na FB bloga. Będzie mi miło jeśli polubicie fan page L'Occitane KLIK oraz mój fan page blogowy KLIK.
 
EDIT: Bardzo dziękuję wszystkim za udział w rozdaniu. Tym razem szczęście uśmiechnęło się do Pięknie jest żyć i Ines Beauty, gratuluję! Dziewczyny, bardzo proszę o podesłanie do mnie na maila danych adresowych do wysyłki kremów. Będę czekać na wasze wiadomości do końca piątku (14 listopada 2014 r.). W przypadku braku informacji o adresie wylosuję kolejne dwie osoby.
 


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
SZABLON BY: PANNA VEJJS.