Dziś pokażę Wam trzy kolejne propozycje makijażowe marki Lily Lolo - róż do policzków w kolorze Ooh La La, prasowany róż do policzków w odcieniu Coming Up Roses i bronzer w kolorze Bondi Bronze. Z kolorówki mineralnej Lily Lolo pokazywałam już na blogu krem BB KLIK, podkład mineralny i puder wykańczający KLIK. Zapraszam na prezentację.
Opakowania bronzera (8 g w 40 ml słoiczku z sitkiem/72,90 zł) i różu sypkiego (3 g w 20 ml słoiczku z sitkiem/42,90 zł) są identyczne z opakowaniami pudrów Lily Lolo. Mamy tutaj do czynienia z przezroczystym słoiczkiem z grubego plastiku z sitkiem i czarną zakrętką z logo marki. Z kolei róż prasowany (4 g w pudełeczku z lusterkiem/54,90 zł) zamknięty został w opakowaniu typu puderniczka. Opakowania są moim zdaniem bardzo estetyczne i wytrzymałe.Powyższe zdjęcie świetnie oddaje rzeczywiste kolory produktów.
Bondi Bronze to dający efekt połyskującej opalenizny, zachwycający, czekoladowo-złoty bronzer idealny dla osób o średniej i ciemnej karnacji. Dzięki Bondi Bronze nie tylko uzyskamy efekt opalonej cery, ale również wymodelujemy rysy twarzy. Sam produkt jest mocno napigmentowany, trzeba uważać z nakładaną ilością. Kolor jest piękny, nie ma w nim grama rudości, która tak często pojawia się w tego typu produktach. Odcień porwał mnie niesamowicie, lubię omieść nim delikatnie całą twarz bądź podkreślić policzki. Latem zapewne sprawdzi się jeszcze lepiej :)
INCI: Mika, Tlenki Żelaza, Dwutlenek Tytanu, Błękit Pruski, Ultramaryna, Krzemionka.
Coming up Roses to w ocenie producenta matowy, różany róż do policzków. Elegancki i stylowy odcień. Aksamitnie miękkie i łagodne dla cery, prasowane róże do policzków Lily Lolo za sprawą swojej świetnej pigmentacji doskonale sprawdzą się w lekkim, naturalnym makijażu, oraz gdy będziemy chcieli mocniej podkreślić rumieńce. Co istotne, w ich skład wchodzą wyciąg z mikołajka nadmorskiego i olejek arganowy mające właściwości przeciwstarzeniowe oraz nawilżający olejek jojoba. Prasowane róże Lily Lolo mają wygodne opakowanie z lusterkiem i są również niezwykle łatwe w aplikacji. Odcień Coming up Roses, który posiadam, jest dość ciemny, ale wciąż różowy, właściwie ciemno różowy z lekką domieszką brązu. Przyjemnie ociepla twarz i podkreśla rysy twarzy. Trzyma się na twarzy cały dzień, nie blaknie, nie osypuje się. Trzeba się się trochę namachać, aby nabrać go na pędzel, ale przy dość intensywnej pigmentacji to w sumie zaleta. Jedyny mankament jaki odnotowałam to dość osobliwy zapach, który kojarzy mi się ze starym olejem. Niemniej jednak aromat wyczuwalny jest jedynie przy nakładaniu różu, więc nie jest to specjalnie uciążliwe.
INCI: MICA, SIMMONDSIA CHINENSIS (JOJOBA) SEED OIL, ARGANIA SPINOSA (ARGAN) KERNEL OIL, PUNICA GRANATUM (POMEGRANATE) SEED OIL, LEPTOSPERMUM SCOPARIUM (MANUKA) OIL, SODIUM HYALURONATE, ERYNGIUM MARITIMUM CALLUS CULTURE FILTRATE, [+/- CI 77891 (TITANIUM DIOXIDE), CI 77742 (MANGANESE VIOLET), CI 77491 (IRON OXIDE), CI 77499 (IRON OXIDE), CI 75470 (CARMINE)]
Ooh La La to zachwycający, różowy róż do policzków, dający satynowe wykończenie. Producent zaleca nakładać go na tzw. jabłuszka policzków, by uzyskać efekt zdrowych, naturalnych rumieńców. Ten niezwykle dziewczęcy zimny odcień różu z kroplą niebieskiego odejmie lat i doda uroku. Róż faktycznie jest dość jasny, pigmentacja na średnim poziomie, przez co nie można zrobić sobie nim krzywdy. Będzie pasował zarówno bladolicym, jak i bardziej opalonym karnacjom. Przyjemnie odświeża lico, nakłada się bezproblemowo, trzyma się na twarzy cały dzień, nie blaknie. Na zdjęciu powyżej nałożyłam na dłoń naprawdę solidną porcję różu, tak aby ukazać kolor.
INCI: Mika, Dwutlenek Tytanu, Tlenki Żelaza, Karmin.
Powyższe produkty marki Lily Lolo możecie kupić na stronie dystrybutora http://www.costasy.pl/
Ooh La La wygląda pięknie <3 Prasowańce LL mnie kusiły, ale wizja zapachu (podejrzewam, że jest podobny jak w zestawie do brwi) skutecznie mnie odstrasza :)
OdpowiedzUsuńOoh La La wyglądałby pięknie na Twojej jasnej buzi :)
UsuńZapach wersji prasowanej jest naprawdę nieciekawy, ale na szczęście czuć go tylko przez chwilę ;)
Ooh La La bardzo mi się podoba i nawet go miałam kilka lat temu, ale niestety nie jest to kolor dla mnie :)
OdpowiedzUsuńŹle się w nim czułaś czy istnieje inny problem?
UsuńOoh la la mam i uwielbiam, w ogóle bardzo lubię róże LL, mam ich mmm z pięć chyba, chciałabym spróbować też wersji prasowanej:)
OdpowiedzUsuńCześć Iwona, jak tam u Was sytuacja? :) Mam nadzieję, że wszystko ok :*
UsuńNiezłą kolekcję zebrałaś! Jakie masz kolory? Wersja prasowana jest ok, tylko ten zapach :/
Witaj Skarbie:* U nas już wszystko okej, od ponad tygodnia jesteśmy w domu, jestem zmęczona ale i szczęśliwa:*
UsuńWracając do róży, to mam wspomniany wcześniej Ooh la la, Clementine, Surfer Girl, Candy Girl i Cherry Blossom :) nie zużyję ich do końca życia.
Cieszę się bardzo zatem i gratuluję :*
UsuńWszystkie przez Ciebie wymienione są piękne! Fakt, że te sypkie róże są nieziemsko wydajne! Ja mam jeden i już mnie głowa boli :D
Od jakiegoś czasu strasznie kuszą mnie ich produkty ;) W dodatku dosłownie z każdej strony! :D
OdpowiedzUsuńLily Lolo często gości na blogach, to fakt :) Warto ich spróbować :)
UsuńComing up Roses przepiękny :) choć jak przeczytałam opis zapachu to wielkie oczy zrobiłam :) hyhyhy
OdpowiedzUsuńKolor jest piękny, trwałość świetna, ale zapach mnie wkurza ;) Może Tobie nie przeszkadzałby? :)
Usuńsama nie wiem :)) z jednej strony lubię jak kosmetyki ładnie pachną - o wiele większa przyjemność korzystania :) a z drugiej np. w pielęgnacji liczy się dla mnie bardziej działanie niż zapach, więc jeśli skład czaruje to spokojnie znoszę np. zapach Aquamariny czy spiruliny :))
UsuńZapach różu nie jest najgorszy, są gorsze aromaty i do tego jest wyczuwalny tylko przy nakładaniu, więc da się przeżyć ;)
UsuńFajne kosmetyki, róż ma cudny kolor:-)
OdpowiedzUsuńKtóry konkretnie kolor wpadł Ci w oko? :)
UsuńPiękny odcień Coming up Roses, bardzo mi się podoba!
OdpowiedzUsuńKolor rzeczywiście jest bardzo przyjemny i długo utrzymuje się na skórze :)
UsuńJa mam chrapkę na Coming up Roses... może Mikołaj mi przyniesie. ;)
OdpowiedzUsuńW takim razie życzę Ci, aby Mikołaj przeczytał Twój list :D
UsuńBronzer mnie urzekł :) nie mam jeszcze żadnego mineralnego kosmetyku :)
OdpowiedzUsuńBronzer świetnie prezentuje się na żywo, jego odcień jest dla mnie idealny :)
UsuńOoh La La jest prześliczny:)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że się podoba :)
Usuńfaktycznie, opakowania zachwycają, też jestem z nich mega zadowolona :) I ten bronzer jaki ładny, zdaje się być satynowy...:) Różu nie miałam, tylko w próbkach;)
OdpowiedzUsuń:*
Bronzer jest piękne i faktycznie jest satynowy, nie połyskuje zbyt mocno :)
UsuńRóż wygląda pięknie, ale mam taki zapas róży że czas na szlaban. :D
OdpowiedzUsuńWiem o czym mówisz :D Ja ma taki szlaban na masła i peelingi do ciała! :)
UsuńObydwa różowe odcienie są piękne. Róże to kosmetyki, których (zaraz obok pomadek, oczywiście :P) mogłabym mieć na pęczki. Uwielbiam po prostu! Trzymam się jednak moich denkowych postanowień i nie kupuję niczego nowego, choć kuszą, oj kuszą mocno wszelkie nowinki z tego frontu! Póki co ten asortyment LL jest mi obcy, jakiś czas temu nastawiłam się na dwa kolorki, ale zakupu zaniechałam, a teraz w głowie mi inne rzeczy :))
OdpowiedzUsuńRóże i pomadeczki plus jeszcze błyszczyki to i moje ulubione kategorie w makijażu. Z tych dwóch róży bardziej do gustu przypadł mi ten prasowany, choć jego zapach odstrasza.
Usuń