Olejek Prodigieuse francuskiej marki Nuxe znam od dłuższego czasu. Wracam do niego regularnie. Na blogu swoje pięć minut miała już buteleczka w wersji OR czyli ze złotymi drobinami, dziś czas na wersję podstawową, choć w nowej, limitowanej wersji na rok 2015. Czarny, połyskujący flakon, na nim złote, grawerowane serce to idealne odzwierciedlenie paryskiego szyku, prawda?
Legendarna formuła olejku Prodigieuse to francuski sekret piękna od 1991 roku. Skuteczność tego wielofunkcyjnego eliksiru oparta jest na unikalnym koktajlu sześciu szlachetnych olejów roślinnych: z orzechów makadamia, orzechów laskowych, ogórecznika, słodkich migdałów, kamelii i dziurawca. Dzięki charakterystycznej, zmysłowej konsystencji suchego olejku, Huile Prodigieuse odżywia, naprawia, wygładza oraz upiększa twarz, ciało i włosy, za pomocą jednego, prostego gestu. Jego naturalna formuła, niezawierająca konserwantów (97,8% składników pochodzenia naturalnego), wzbogacona jest również o witaminę E. Warto także wspomnieć o zapachu Huile Prodigieuse. Jego niepowtarzalny i bardzo kobiecy aromat przywołuje całe spektrum pozytywnych emocji. Łączy w sobie "smakowite nuty" kwiatu pomarańczy, bergamotki i mandarynki, urzekające nuty płynące wprost z serca kwiatów róży, gardenii i magnolii oraz zmysłowość zapachów wanilii i mleczka kokosowego. Osobiście uwielbiam ten otulający aromat, który nie jest duszący czy męczący, choć w pierwszym odbiorze może być dość intensywny. Na pochwałę zasługuje także bardzo szeroka gama zastosowań suchego olejku Nuxe - na twarz (bezpośrednio na skórę, mieszając z kremem, balsamem do ust czy podkładem), do ciała (bezpośrednio na skórę, do kąpieli) i na włosy (na suche kosmyki bądź przed myciem). Huile Prodigieuse to mój osobisty ulubieniec, bez dwóch zdań!
Huile Prodigieuse Limited Edition Bottle 100 ml z atomizerem znajdziecie w aptekach w cenie sugerowanej około 123 zł.