Soap&Glory to kosmetyki, na które miałam swego czasu ogromną ochotę. Z pomocą w zakupach przyszła mi Marti :* Jako, że w ostatnim czasie nie używałam w ogóle peelingów do ciała, Flake Away musiał poczekać na swój debiut dość długo. Sytuacja uległa jednak zmianie i kilka dni temu różowy słoik dobił dna, więc dziś post na jego temat.
Producent wskazuje, że peeling zapewnia gładką skórę dzięki swoim
aktywnym składnikom, którymi są: masło shea, słodki olejek migdałowy,
proszek z nasion brzoskwini, sól morska oraz cukier.
Peeling jest z kategorii tych łagodnych. Drobinki ścierne nie są zbyt ostre i właściwie bardzo delikatnie masują ciało. Niby delikatnie, ale bardzo skutecznie. Sam produkt ma lekko żelową konsystencję i pachnie bardzo intensywnie, lekko słodko z męską, zieloną nutą. Osobiście polubiłam ten aromat. Zapach jednak nie pozostaje na ciele zbyt długo, a szkoda. Po zmyciu peelingu ze skóry, pozostawia on ją gładką i miękką. W kolejnym pielęgnacyjnym kroku, konieczne jest użycie balsamu czy masła. Produkt jest wydajny, opakowanie solidne, choć brakuje tu dodatkowego zabezpieczenia przed ciekawskimi paluchami. Wygląd słoika charakterystyczny dla marki Soap&Glory. Flake Away oceniam dobrze, ale na listę moich drapiących ulubieńców się nie wpisał.
Znacie produkty Soap&Glory?
Wydajność i skuteczność to najważniejsze cechy. To, że zapach szybko znika tylko dobrze świadczy o kosmetyku, bo nie ma w nim zbyt dużo chemii. A po to się stosuje takie środki, by zadbać o siebie, ale nie kosztem zdrowia.
OdpowiedzUsuń